Marzyłeś, by grać na perkusji, a zostałeś aktorem. Jak zaczęła się ta przygoda?
Moje zainteresowanie muzyczne pojawiło się dużo wcześniej, jeszcze przed szkołą teatralną. Wynikło z zamiłowania do muzyki. Zacząłem grać na perkusji, byłem członkiem kilku zespołów. Grałem dosyć ciężką muzykę. Czas to zweryfikował, zainteresowałem się przede wszystkim filmem, później teatrem, aktorstwem. W szkole teatralnej muzykowanie naturalną siłą rzeczy zostało odłożone na bok. Później byłą praca w teatrze, który jest dla mnie bardzo ważny. Nigdy nie miałem takiego ukierunkowania, że to mają być filmy czy seriale, ale właśnie sztuka i teatr.
Skończyłeś wydział lalkarski. Czy ten rodzaj sztuki jest ci bliski?
Na pewno jest to szkoła ukierunkowana przede wszystkim na pracę nad formą. Uwrażliwia na formę w teatrze. Nie tyle nawet konkretnej lalki, tylko w ogóle na formę myślenia. Szkoła przede wszystkim to dawała. Ja jednak od razu poszedłem do teatru dramatycznego i później nie miałem ze sztuką lalkarską nic wspólnego. Jednak miło wspominam tych fantastycznych ludzi dookoła siebie, moje koleżanki i kolegów studentów oraz nauczycieli. Byli fantastyczni.
Wyświetl ten post na Instagramie
Twoja postać w serialu „Sprawiedliwi. Trójmiasto” jest bardzo charyzmatyczna i pełna kontrastów. Co o niej sądzisz?
Mam nadzieję, że Damian Gzymski jest lubiany i jest interesującą dla widza postacią, wielowymiarową. Zawsze się staram, żeby miała różne poziomy. Żeby była ludzka, bliska. To nie jest superbohater policyjny, który ma być jakiś wyjątkowy, tylko zwykły człowiek. I to jest w nim ciekawe. Targają nim emocje, które są obecne w nas wszystkich.
Czy lubisz seriale kryminalne lub książki o takiej tematyce ?
Lubię przede wszystkim opowieści w gatunku true crime. Bardzo mnie ciekawią, jako rzecz powiedzmy podkulturowa, mniej znana - czy literatura, czy film. Skłaniam się do śledzenia treści związanych z prawdziwymi wydarzeniami, historii realnych bohaterów. Nie czytam kryminałów fabularnych. Podczas czytania scenariusza pomyślałem sobie, że to bardzo duży atut, że serial „Sprawiedliwi. Trójmiasto” jest tylko z jednej strony ciężki i mroczny. Nadaje charakteru gatunku innego niż tylko kryminał z elementami thrillera. Nie są to historie lekkie, ale skłaniają do refleksji. To odróżnia go od innych.
Jaka jest atmosfera na planie?
Jest fantastyczna ekipa. Nie tylko aktorska, ale też mam tu na myśli wszystkie piony, które pracują na ten efekt. To świetne, że można się z nimi zdystansować między ujęciami. To taka furtka, wentyl. Jednak to nie wyklucza skupienia, niezbędnego, by zagrać i przedstawić wiarygodnie te ciężkie, skłaniające do refleksji historie. Czasami nie jest łatwo, bo są potworne, straszne rzeczy i jakbyśmy tak bezrefleksyjnie do tego podchodzili, to myślę, że niezbyt dobrze by to świadczyło o naszej wrażliwości. Ale tak nie jest.
Wyświetl ten post na Instagramie
W serialu najczęściej współpracujesz z Aleksandrą Gałczyńską. Jak układa się ta relacja?
Ola gra tu główną postać, to znaczy historie w pierwszym sezonie są wokół Alicji Lipiec, jej kontaktów z tatą. Cały ciężar jest przy jej bohaterce. Współpracujemy, jesteśmy troszeczkę różni w takim ludzkim sensie, ale fajnie się dopełniamy. I nie jest tak, że spijamy sobie z dzióbków i wszystko jest pięknie, kolorowo, tylko po prostu fajnie to funkcjonuje na takim wspólnym dopełnianiu się w pracy. Ola jest inteligentną, świetną, piękną osobą. Bardzo, bardzo analityczną, bo wiele rzeczy, które w scenariuszu się pojawiają i mamy jakąś „rozkminę”, to ona zawsze to ogarnia. Ma fantastyczne wyczucie do tekstu, do scenariusza i do analizy. Myślę, że dobrze nas dobrali. Bardzo się cieszę, że to właśnie Ola i mam nadzieje, że to się przekłada na ekran.
Serial zgromadził niemałą widownię i fanów. Czy jesteś coraz bardziej rozpoznawalny?
Jeszcze nie, jesteśmy na początku drogi. Zobaczymy, jak długa się okaże. Wydaje mi się, że z czasem rozpoznawalność może się pojawić. Jeśli postacie zbudują sympatię u widzów, zostaną jakoś zauważone, to już pójdzie dalej. Dla nas, aktorów, rozpoznawalność jest dowodem na to, że nasza praca jest zauważona i zostaje w sercach widzów. Więc jak się pojawi, to będzie fajnie nie dlatego, że ktoś mnie rozpoznaje, jestem sławny czy znany, tylko że ktoś oglądał, śledził, kogoś polubił. To jest motywujące i miłe. Ale póki co, nikt się na mnie nie rzuca.
„Sprawiedliwi. Trójmiasto” od poniedziałku do czwartku o godz. 21:30 w Czwórce.