Klasyka gatunku
Dramat wojenny, którego osią jest prosta akcja, przewidziana na 30 minut, przeradzająca się w krwawą bitwę - najdłuższą, w jaką zaangażowani byli Amerykanie od czasów Wietnamu. Film zdobył Oscara w 2001 roku za najlepszy dźwięk i montaż oraz nominację (również do British Academy Awards) dla polskiego operatora Sławomira Idziaka za najlepsze zdjęcia.
Wciągająca fabuła
3 października 1993 roku elitarne jednostki wojskowe armii USA, Delta Force i Rangersi, zostały wysłane w ramach sił pokojowych ONZ do Afryki, do Mogadiszu w celu uprowadzenia dwóch przywódców zbuntowanych Somalijczyków. 160 żołnierzy miało wziąć udział w trwającej niespełna godzinę operacji porwania dwóch wysoko postawionych wojskowych, zastępców jednego z somalijskich watażków, Mohammeda Farraha Aidida, przywódcy klanu Habr Gidr, zdecydowanego za wszelką cenę utrzymać władzę nad popadającym w anarchię krajem. Miał to być jeden z etapów pokojowej misji ONZ, mającej na celu zakończenie trwającej w Somalii wojny domowej, w wyniku której w kraju panował głód i straszliwy chaos.
Mimo że Amerykanie dysponowali najnowocześniejszym sprzętem, plan nie powiódł się, a operacja zamieniła się w kilkugodzinną bitwę. Zginęło w niej 18 żołnierzy a 73 odniosło rany. Somalijska stolica, Mogadisz, stała się pełną wrogów pułapką - za broń chwyciły nawet kobiety i dzieci. A wszystko zaczęło się od strącenia przez Somalijczyków 2 helikopterów Black Hawk.
Punkt widzenia
To właśnie z perspektywy relacji komandosów w śmigłowcach opowiadana jest historia w tym filmie. Najczęściej bitwę oglądamy oczami sierżanta sztabowego Matthew Eversmanna (Josh Harnett) z oddziału Rangersów. To idealista, dla którego dramatyczne wydarzenia są sprawdzianem charakteru...
„Helikopter w ogniu” w piątek 17 października o godz. 22:05 w Czwórce.